środa, 1 października 2014

Falowanie i spadanie, czyli szkolne początki





Za nami pierwszy szkolny miesiąc :) i pierwsze wzloty i upadki. W trakcie tych 4 tygodni, Benek zdążył szkołę bardzo polubić, po czym jeszcze bardziej znielubić- objawiało się to głównie rano, przy ubieraniu i przed samym wejściem do szkoły. Przy odbieraniu ze szkoły był już szczęśliwy. Od dzisiaj zaczął się etap umiarkowanego optymizmu, więc mam nadzieję, że to koniec kryzysu i Ben pogodził się z myślą, że taka jego dola- przez najbliższe kilkanaście lat :D
Rozmawiałam dzisiaj z jego wychowawczynią, ciekawa byłam co takiego się stało, że Ben tak nagle przestał chcieć tam chodzić. Ona nieco zdziwiona się wydała, bo w czasie zajęć Benek jest dość aktywny, chętny do wszystkiego i uśmiechnięty. Dodała tylko, że ma problem z rzeczami, które nie wychodzą mu od razu idealnie, że się smuci jak nie zapamięta od razu słów piosenki, albo jak czegoś nie umie ułożyć za pierwszym razem. Taki mały perfekcjonista, co trochę mnie martwi, bo ciężko mu w życiu z tym będzie. Już kilka razy  nie zjadłam pysznego obiadu, który przygotował Paweł, bo ten uznał, że nie smakuje tak, jak powinno i w śmieciach wszystko wylądowało ;)  
Jaki ojciec, taki syn- coraz częściej, coraz więcej.

Kilka zdjęć ze wspólnego z Olkiem wracania, kiedy chłopaki już resztki sił mają. Tak przy okazji, w szkole codziennie są od 8.50 do 15.30, więc sobie wyobraźcie jak są wypompowani :) 




Chłopaki są razem w jednej klasie i już bywa tak, że pani musi ich rozsadzać za gadanie. eh.

Ben, poza tym, chyba jakiś bunt 5 latka przechodzi, bo straszne ma chwile w zachowaniu ostatnio. Ma tylko dwa rodzaje swojego zachowania, albo jest niesamowicie fajny, pomocny, grzeczny, albo właśnie skrajnie niedobry. Na szczęście tego dobrego Benka jest więcej. 
Ostatnio miała miejsce sytuacja, kiedy to oboje, razem z Niną, bardzo przegięli. Jęczęli, bili się, marudzili i cokolwiek bym nie zrobiła, to było źle, więc- żeby przemocy fizycznej nie stosować, zostawiłam ich w dużym pokoju i poszłam do sypialni z myślą- niech się dzieję wola nieba ;)
Wcześniej oczywiście powiedziałam jak bardzo mi smutno i źle i że nie mam ochoty z nimi już przebywać. Siedziałam chwilę w tej sypialni, cicho się zrobiło bardzo w całym domu, po chwili przyszedł Ben i powiedział: "Mamusiu, odpoczywaj sobie, ja się Niną zaopiekuję, pobawimy się w coś i będziemy grzeczni"  :D   Dali radę, jakieś 20 minut aż, do póki Nina robiła wszystko, czego chciał jej brat :) Niestety żadne z nich nie chce być tym słuchającym się, oboje chcą rządzić, Ben wygrywa tylko dlatego, że jest większy, ale ta przewaga już długo nie potrwa. 

Nina wciąż chce go naśladować we wszystkim, nawet książki Minecraft czyta :D Przy okazji tej gry właśnie, to Ben jest niesamowity. Buduje takie skomplikowane rzeczy, że zadziwia Pawła bardzo. Ja się na tym za bardzo nie znam, ale skoro jego osiągnięcia szokują Pawła, to musi coś być na rzeczy. Analityczny umysł, orientacja w przestrzeni, zamiłowanie do liczb, konstruowania- po tacie- dzięki Bogu :) 
Ben- nawet nie wiesz jak bardzo chce już wiedzieć, co z Ciebie wyrośnie :)






A teraz historia pewnej miłości, mam nadzieję, że takiej już na zawsze :) Nawet jeżeli to tylko taka przyjacielska miłość będzie :)
Nina i Ollie, dobrze im razem, świetnie się bawią, Olek jest bardzo opiekuńczy i co najważniejsze często tej małej dyktatorce ustępuje. Nina go uwielbia :)






Ollie Ninę chyba też, chociaż póki co, najważniejszy jest Ben :D


Reszta zdjęć z łapania końca lata :) w lekkim bałaganie niestety.




























U nas więc wszystko dobrze, zdrowi jesteśmy w miarę- aż boję się to na głos wymawiać ;) Nie licząc bóli wzrostowych (chyba?) Benia, którego bolą nogi i masować je trzema mu często. Sprawdziliśmy, że przez ostatnie pół roku urósł 6cm, więc centymetr na miesiąc wychodzi, a to dużo dość. Wysoki jest, ale nogi to ma wyjątkowo długie, więc jest co masować :)


Pozdrowienia śle zaglądającym :)