środa, 24 czerwca 2015

Prawie już na bieżąco :)



Dużo nowości :)
Ben nosi okulary! Byliśmy kilka tygodni temu z nim w szpitalu na badaniach, bo oblał test w szkole. Nie pamiętam nawet, czy pisałam o tym. W każdym razie, Ben badania zniósł dzielnie bardzo, tym bardziej, że nieźle go tam wymęczyli i trwało to długo dość. Póki co, ma je nosić przez 2 miesiące, narazie nie ma z tym żadnych problemów, wręcz przeciwnie- polubił je bardzo :)
Do tego wszystkiego wyglada naprawdę super stylowo :)


Tak się też złożyło, że zaraz po naszym powrocie Ben miał w szkole występ- coś jak apel. Tym razem miał być przebrany za celebrytę ;) Przy okazji dowiedzieliśmy się  kim chciałby zostać jak dorośnie i ulżyło nam nieco, że to nie celebryta właśnie ;)




Kolejna sprawa, przy okazji Benka jeszcze, to koniec jego przyjaźni z Olkiem, Niestety. Oli znalazł sobie innego kolegę i powiedział Beniowi, że nie jest już jego best friend. Ben bardzo to przeżył i nie do końca rozumiał o co chodzi :( Ja przeżywałam to razem z nim i dużo czasu spędziliśmy, żeby mu to wszystko jakoś wyjaśnić. W tym wieku, wiadomo, raz kogoś lubisz, raz nie, ale Olek, to był jego ziomek od urodzenia, więc tym bardziej było trudno.
Pocieszające, że to nie on był to stroną porzucającą, wtedy byłoby mi chyba jeszcze smutniej ;)
Zobaczymy co będzie dalej, może z czasem znowu się zejdą, a może nie. Widać, że coraz bardziej się od siebie różnią- charaktery, zainteresowania itp . ale. jak widać, jeszcze coś tam się tli, potrafią się razem bawić :)



Byliśmy ostatnio na fajnej wyprawie- poszukiwaniu skarbu, którego bronił wielki kurczak- Paweł.
Było cudnie! :)





Kolejne ważne wydarzenie, to Niny koniec pieluch! Poszło w jeden dzień i Nina od razu przestała i nocą pieluszek potrzebować :) Wciąż ma małe problemy z numerem 2 ;) Jakby się wstydzi i wciąż woli w spodnie tą sprawę załatwiać, ale są już małe postępy :) Tak czy inaczej- to już koniec pieluch w moim życiu!! Ponad 5 lat! Brawo ja :)


Następna sprawa- Nina została przedszkolakiem! :) Zaczyna od września, kilka godzin dziennie. Trzymajcie kciuki za nią albo bardziej, ze wszystkich wokół niej ;)


I kolejne, nieco smutniejsze wydarzenie, Bobi- nasz chomik, udał się na drugi brzeg. Kiedy byłyśmy w Polsce- takiego smsa od Pawła dostałam:


Nie napisał czyjego ciała, tzn napisał, że przyszło później, więc sobie wyobraźcie moje myśli ;)
Okazało się, że chomik trochę worka na śmieci zjadł i nie dał rady strawić :(  Ben, po tym, jak się dowiedział, uznał, że Bobi eksplodował. Smutno nam wszystkim strasznie, mi chyba najbardziej. Przed wyjazdem, jak się z nim żegnałam, powiedziałam, że ma być cały i zdrowy kiedy wrócę.. To był naprawdę fajny chomik.eh..

To chyba już koniec nowości. A, może jeszcze trochę o Beniu, który zaczą pisać książki! Serio, już ma 3 albo 4. Między innymi o tornadach i planetach. Z tekstem musimy mu jeszcze trochę pomagać, ale super mu to wychodzi :)
Dużo też rysuje, konstruuje, wymyśla, tworzy z "niczego" W szkole mieli ostatnio dużo na temat powtórnego wykorzystania śmieci, on strasznie sobie to wziął do serca i mało co możemy ostatnio wyrzucić ;) Trochę przesadza, bo kiedy mu podcinałam grzywkę, to te włosy też chciał zgarnąć i coś z nich stworzyć :)





A na koniec trochę zdjęć z zewnątrz i wenątrz :)







































 A z okazji Dnia Taty- dla tego najlepszego ze wszystkich- wszystkiego co najlepsze!
 Kochamy Cię bardzo :)

















poniedziałek, 15 czerwca 2015

Kwiecień plecień, a w maju jak w gaju :)

Znowu mnie czas pokonał ;)
Trochę się dzieję znowu, więc spieszę donosić :) Trochę będzie bałagan, błędów i literówek pewnie dużo, z góry przepraszam.
Na początek spóźniona nieco relacja ze Świąt Wielkanocnych. Wyjątkowo piękne w tym roku były, bo i w super gronie :) Dzieci znowu miały polowanie na jajka, tym razem Nina już mogła w pełni z tego korzystać, tak więc mieliśmy trójkę dzieci i kilkadziesiąt jaj do znalezienia :) Wszystko odbywało się u Ady i Shauna, pięknie to wszystko zorganizowali. Polski sklep w Eastbourne zapoatrzył nas w chlebek na żurek, więc nic nam do szczęścia nie brakowało :)







 










W maju zrobiłyśmy sobie z Niną mały wypad na śląsk :) Paweł musiał wykorzystać urlop, Ben musiał chodzić do szkoły, bo tutaj, żeby zabrać dziecko na tydzień ze szkoły, trzeba mieć poważny powód, np ślub, pogrzeb. Albo przyznać się do wakacji w czasie roku szkolnego i zapłacić karę, dość wysoką. Tak więc Paweł z Benkiem mieli "boys time", a ja z Niną i Wiesią :) - dziewczyński :)
Było pięknie! Nie licząc lotu samolotem gdzie Nina wpadła szał, bo trzeba było zapiąć pasy przy lądowaniu :/ Ale opórcz tego dała dziewczyna radę, Nie było źle :)
Super nam z Babcią Wiesią było, dbała o nas, wypoczęłam jak dawno już nie :)  Chodziłyśmy po parku, zwiedzałyśmy fontanny, bo w między czasie się okazło, że Nina jest ich fanem :) Zgubiłyśmy nawet w jednej z nich Niny plastikowe rybki, ja chciałam odpuścić, ale Wiesia zdobyła kija, przyczepiła do niego jakąś gumkę i na oczach wielu spacerujących tam ludzi, udało jej się je uratować :D Nina do tej pory to wspomina patrzac na swoją ulubioną płaszczkę :)
Spotkałam dużo dawno niewidzianych koleżanek, poznałam ich dzieci, było miło i wzruszająco nieco. :)  Odwiedziliśmy też ciocie, wujków, i prababcię i pradziadka! Tyle pokoleń w jednym miejscu :) Warte napisania jest to, że Nina, która generalnie wszystkich się boi i jak tylko widzi kogoś nowego, lub nawet znanego, to i tak zasłania twarz, poszła ze swoim pradziadkiem na plac zabaw za blok! Znam swoją córkę bardzo dobrze i uwierzcie mi, to cud był. Bałam się, że w jakąś histerię przy nim wpadnie, że coś tam jej nie spasuje, stałam w gotowości, żeby za nimi pobiec, ale nie trzeba było :) Dziadek mój dał radę, nawet czapkę jej poprawił i na huśtawkę wsadził. Też chyba w szoku był ;) 
Kocham bardzo ten kraj- Polskę :) Chciałabym bardzo, byśmy tam wszyscy mogli razem być, ale póki co jestem w mniejszości sporej ;)

Polska przwitała nas upałem, do którego Nina nie przywykła, a ja już zapomniałam, że tak gorąco może być ;)



























Nina nawet pozwoliła, by inne dzieci się z nią pobawiły :). Na pytanie jak ma na imię, odpowiedziała głośno: PIPEK! Wyobraźcie sobie teraz miny innych mam, które tam stały ;) Muszę skończyć z tym jej pseudo ;)



Nina była fanem tych kwiatków, mówiła, że to monster flowers :D, w sumie jakby się przypatrzeć, to trochę potworzaste są ;)

















 
Zaliczyłyśmy też prawdziwy festyn :)








Uratowana płaszczka wraca do domu :)

Wydaje się, że Nina miała też dobry czas, wciąż wspomina plac zabaw, balkon, fontanny i babcię przede wszystkim, Trzeba koniecznie częście takie wypady robić :)

Nina śpiewająca w parku piosenkę Minionkową :)



Dzięki, Mamo :) <3